Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/50

Ta strona została przepisana.

i był w tych sprawach zupełnym ignorantem. Dla tego też nie osiągnął nigdy najniższych nawet święceń partyjnych, pomimo że dawano mu częstokroć niebezpieczne polecenia., nie ujawniając mu zresztą ich znaczenia. I nie darmo polegano na jego niezachwianej wierności: — wszystko wykonywał szybko, ściśle, z odważną wiarą w światową doniosłość sprawy, z beztroskim uśmiechem i szeroką pogardą dla możliwej własnej zguby. Ukrywał poszukiwanych towarzyszy, przechowywał nielegalną literaturę i czcionki, doręczał paszporty i pieniądze. Było w nim dużo siły fizycznej, czarnoziemnej dobrotliwości i żywiołowej prostoty serca. Dość często otrzymywał z domu, z głuchego zakątka, z Symbirskiej czy też Ufińskiej gubernji, dość znaczne, jak na studenta, sumy pieniężne, ale w ciągu dwóch dni rozrzucał je i rozdawał wszędzie z lekkomyślnością francuskiego magnata XVII stulecia, sam zaś pozostawał na zimę w jednej kurtce i butach, restaurowanych domowymi środkami.
Poza temi naiwnemi, rzewnemi, śmiesznemi i chaotycznemi, prawie że ogólnemi właściwościami dawnego studenta rosyjskego, odchodzącego — Bóg to raczy wiedzieć czy ku lepszemu — w krainę wspomnień, posiadał jeszcze jedną zdolność, zadziwiającą wprost zdolność wynajdywania pieniędzy i otwierania sobie kredytów w maleńkich restauracjach i jadłodajniach. Wszyscy pracownicy lombardów, kas zastawowych, tajni i jawni lichwiarze, handlarze starzyzną, utrzymywali z nim jaknajściślejsze stosunki.
A jeżeli, dla jakichś powodów, nie można było uciec się do nich, i w takim wypadku Sołowjew po-