czoło przed tobą. Tylko ty właśnie zdolny jesteś do takiego prawdziwie rosyjskiego heroizmu, wyrażonego prosto, skromnie, bez zbędnych słów.
— Daj spokój... Jaki tam heroizm, — skrzywił się Lichonin.
— Prawda, potwierdził Niżeradze. Zarzucasz mi, że ja paplę za wiele, a co za głupstwa sam wygadujesz.
— Wszystko jedno! zaoponował Sołowjew. Być może wiele, ale wszystko jedno! Jako prezes naszej komuny na poddaszu, proklamuję Łubkę równouprawnionym członkem honorowym! Powstał, szeroko wyciągnął rękę i powiedział patetycznie:
— „Do domu tego śmiało i spokojnie, jako kochana pani wnijdź“.
Lichonin przypomniał sobie wyraźnie, że ten sam właśnie frazes wygłosił po aktorska już o świcie, i nawet oczy przymrużył ze wstydu.
Restauracja „Pod Wróblami“ była niedaleko, o dwieście kroków. Po drodze Lubka wzięła Lichonina za rękaw i pociągnęła do siebie. W ten sposób pozostali nieco w tyle.
— Więc to na serjo, panie Bazyli, drogi mój? zapytała, zaglądając z dołu do góry swemi ła — godnemi, cieinnemi oczami. Pan nie żartuje ze mnie?
— Jakie tam żarty, Lubko! Byłbym najpodlejszym z ludzi, gdybym pozwolił sobie na takie żarty. Powtarzam, że jestem dla ciebie więcej niż przyjaciel, brat, kolega. I nie będziemy już mówili o tem. To zaś, co stało się dziś rano, to bądź spokojna, nie powtórzy się. Dziś jeszcze wynajmę dla ciebie osobny pokój.