Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/63

Ta strona została przepisana.

tnie przyznaję, że Lichonin jest zuchem i dobrym człowiekiem i ze swej strony gotów jestem uczynić wszystko. I powtarzam, że umiejętność czytania jest kwestją drugorzędną. Śpiewający można ją posiąść. Dla takich pierwotnych umysłów, nauczenie się czytania, pisania, liczenia, zwłaszcza po za szkołą, z amatorstwa, to bardzo łatwa rzecz. Co się zaś tyczy jakiegokolwiek rzemiosła, które dałoby środki utrzymania, to są setki rzemiosł, których łatwo nauczyć się można w ciągu dwóch tygodni.
— Naprzykład? — zapytał książę.
— A naprzykład... naprzykład... no, tak, naprzykład robienie sztucznych kwiatów. Albo jeszcze lepiej praca w sklepie, jako kwiaciarka. Praca, miła, czysta i ładna.
— Potrzeba gustu, niedbale wtrącił Simanowski.
— Niema wrodzonego gustu, jak również i zdolności. Inaczej bowiem talenty lęgły by się tylko wśród wyszukanej, wysoce wykształconej sfery, artyści malarze rodziliby się tylko z artystów malarzy, śpiewacy ze śpiewaków, a przecież tak nie jest. Zresztą spierać się nie będę. No, nie kwiaciarka, to cokolwiek innego. Ja naprzykład, niedawno widziałem na ulicy na wystawie sklepowej. siedzi sobie panienka, a przed nią jakaś maszyna nożna.
— W-aa! Znowu maszyna! powiedział książę, uśmiechając się i patrząc na Lichonina.
— Przestań, Niżeradze, cicho ale surowo odpowiedział Lichonin. — Wstyd.
— Bałwan! rzucił mu Sołowjew i ciągnął:
— Tak oto maszynka porusza się naprzód i w tył. na niej, w kwadratowej ramie napięte cienkie płótno, i już nie wiem doprawdy jak to jest urzą-