Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/64

Ta strona została przepisana.

dzone, nie pojąłem, tylko panienka prowadzi pa ekranie jakąś metalową laseczką i otrzymuje cudowny rysunek wyszyty różno-kolorowemi jedwabiami. Wyobraźcie sobie jezioro, całe porosłe nenufarami, z białymi kielichami i żółtymi pręcikami i dokoła wielkie zielone liście. Po wodzie zaś płyną ku sobie dwa białe łabędzie, a w głębi ciemny park, i aleja, a wszystko tak subtelne, wyraźne, jak na obrazku, malowanym pędzlem. Tak się tem zainteresowałem, że umyślnie wstąpiłem zapytać co kosztuje. Okazało się, że trochę tylko drożej od zwykłej maszyny do szycia i można nabyć na raty. Nauczyć się zaś tej sztuki może w ciągu godziny każdy, umiejący trochę szyć na zwykłej maszynie do szycia. Jest mnóstwo prześlicznych oryginałów, a co ważniejsza, że taką robotę chętnie biorą do ekranów, albumów, abażurów, firanek i płacą duże pieniądze.
— Cóż, i to praca, — zgodził się Lichonin i w zamyśleniu pogładził brodę. A ja, przyznam się, że myślałem, żeby jej otworzyć niewielką jadłodajnię, w której gotowanoby wszystko tanio, czysto i smacznie. Przecież dla wielu studentów jest obojętne, gdzie zjeść obiad i co zjeść. W jadłodajni studenckiej nigdy miejsc nie starczy. Więc, być może, uda się nam zwerbować jakoś wszystkich znajomych i przyjaciół.
— Po racja — uznał książę — ale to niepraktycznie, zaczniemy jadać na kredyt, a przecież nie jesteśmy akuratni w płaceniu. W takiej aferze potrzeba człowieka praktycznego, sprytnego, jeżeli zaś babę, to z zębam szczupaka, a i wtedy nawet po za jej plecami powinien stać mężczyzna. W rzeczy samej przecież Lichonin nie będzie kontrolował