plątaninie, musiała zwracać się do mężczyzn z prośbą o pomoc. Ale za to roboty sztucznych kwiatów nauczyła się dość szybko, i wbrew opinji Simanowskiego, robiła je szykownie i z wielkim smakiem, tak że po miesiącu kapeluszarki i specjalne sklepy zaczęły nabywać jej robotę. A co najdziwniejsza, że wzięła tylko dwie lekcje u specjalistki, reszty zaś douczyła się z samouczka, przyglądając się załączonym rysunkom. Nie mogła tych kwiatów zrobić więcej, jak za rubla tygodniowo, ale pieniądze te były jej dumą i za pierwsze zarobione pół rubla kupiła Lichoninowi papierośnicę.
W kilka lat później, Lichonin sam sobie przyznawał z żalem i cichym smutkiem, że ten okres czasu był najcichszym, najspokojniejszym i najwygodniejszym w ciągu całego uniwersyteckiego życia. Owa niezgrabna, niesprytna, być może nawet głupia Luba posiadała jakąś instynktowną zdolność do organizowania życia domowego, wytwarzania dookoła siebie jasnej, spokojnej i lekkiej atmosfery. Ona to właśnie doprowadziła do tego, że mieszkanie Lichonina w bardzo krótkim czasie stało się miłem, cichem ośrodkiem, gdzie czuli się jakoś prosto, po domowemu i odpoczywali duchowo po ciężkich doświadczeniach niedostatku i głodu, wszyscy koledzy Lichonina, kórym, jak zresztą większości studentów tych czasów, przypadało w udziale wytrzymanie ciężkiej walki z surowemi warunkami życia. Wspominał Lichonin ze wdzięcznym smutkiem o jej przyjaznej usłużności, o jej skromnem i uważnem milczeniu, w owe wieczory, przy herbacie, gdy się tak dużo mówiło, dysputowało i marzyło.
Z nauką zaś sprawa posuwała się bardzo kórym
Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/93
Ta strona została przepisana.