tępotę. Wprawdzie umiała stokroć lepiej od Lichonina orjentować się, co do stron świata, czy to w pokoju, czy w ogrodzie, lub na ulicy — ujawniał się tu w niej stary wieśniaczy instynkt, — ale uporczywie odrzucała sferyczność ziemi, nie uznawała horyzontu, a gdy jej mówiono, że kula ziemska porusza się w przestrzeni, śmiała się tylko. Mapy geograficzne były dla niej zawsze niezrozumiałą różnokolorową mazaniną, ale odrębne figury utrzymała w swej pamięci dokładnie i szybko. „Gdzie są Włochy?“ — zapytywał ją Lichonin. „Oto tu, ten but“ — mówiła Łubka i tryumfalnie pokazywała półwysep Appeniński. „A Szwecja i Norwegja?“ „Oto pies, który skacze z dachu“.
„Morze Bałtyckie?“ „Wdowa klęcząca“. Czarne morze?“ „Trzewik“. „Hiszpanja?“ „Tłuścioch w czapce — oto tu“ i t. d. Z historją rzecz się miała nie lepiej. Lichonin nie brał tego pod uwagę, że ona z jej dziecinną duszą, żądną zmyślania, łatwo oswoiła by się z wypadkami historycznymi przy pomocy różnych śmiesznych i bohatersko-tkliwych anegdotek, gdy tymczasem on, przyzwyczajony do kucia przed egzaminami i powtarzania lekcji z gimnazjalistami czwartej lub piątej klasy, dręczył ją nazwiskami i datami. Pozatem był bardzo niecierpliwy, niepohamowany i zapalczywy, prędko się męczył i tajemna, zwykle ukrywana, lecz wciąż wzratająca nienawiść do tej dziewczyny, która tak niespodziewanie wypaczyła mu życie, coraz częściej i najniesłuszniej występowała podczas tych lekcji.
Znacznie większem powodzeniem, jako pedagog cieszył się Niżeradze. Jego gitara i mandolina zawsze wisiały w jadalni. Łubkę bardziej wabiła gitara swemi miękkiemi, ciepłemi tonami, niż dra-
Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/95
Ta strona została przepisana.