Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/99

Ta strona została przepisana.

ci zaraz pokażę, co to jest miłość! Ściskał pięści, pochylał się całym ciałem naprzód i tak okropnie przewracał oczyma, tak zgrzytał zębami i wył lwim głosem, że Lubkę, pomimo że wiedzała, iż jest to tylko żart, ogarniał dziecinny lęk, i uciekała do drugiego pokoju.
Jednak trzeba przyznać, że dla tego chłopca, wogóle bardzo niepowściągliwego w stosunku do lekkich, przelotnych miłostek, istniały szczególnie mocne zakazy moralne, wyssane z mlekiem matki gruzinki, święte „adaty“ wobec żony przyjaciela. I widocznie rozumiał, — trzeba wiedzieć, że ci wschodni ludzie pomimo ich pozornej naiwności, a być może właśnie dzięki jej, posiadają, gdy zechcą, subtelny instynkt duchowy, — rozumiał, że uczyniwszy Lubkę choć tylko na chwilę swą kochanką, na zawsze pozbyłby się tej miłej, cichej rodzinnej atmosfery, do której tak się przyzwyczaił. A on, który był per ty prawie z całym uniwersytetem, pomimo to czuł się tak samotnym w obcem mieście i dotąd obcym mu kraju.
Największą jednak przyjemność lekcje z Łubką sprawiały Sołowjewowi. Ten duży, silny i niedbały człowiek, jakoś wbrew woli, niepostrzeżenie dla samego siebie, zaczął ulegać temu ukrytemu, nieuchwytnemu, pięknemu czarowi kobiecości, który ukrywa się często nawet pod najgrubszą powłoką w niekulturalnej prostaczej sferze. Rozkazywała tu uczennica — słuchał nauczyciel. Skutkiem właściwości swej pierwotnej, ale za to świeżej, głębokiej i oryginalnej duszy, Lubka była skłonną do odrzucania cudzej metody i do wynajdywania swych oryginalnych, dziwacznych sposobów. Naprzykład, jak wiele zresztą dzieci, wcześniej nauczyła się pisać, niż czytać. Nie ona