wsunąłem po prostu paszport do kieszeni i jazda do innego miasta.
Potem byłem śpiewakiem, występowałem w chórze operetki, także i przy teatrze w dramacie służyłem, występując w rolach chłopów i jako drugi komik ze śpiewem. Posługaczem w monasterze byłem rok cały. A zresztą to już i nie pamiętam.
Z monasteru wyrzucili mnie nagle w jednej chwili. Byłem tam przydzielony do posług w izbach gościnnych. Nieźle się wiodło, życie było wesołe. Z okręgowej kasy płacili mi dziesięć rubli miesięcznie przy całem utrzymaniu, no i były poboczne dochody. Piło się ślicznie przy każdej sposobności... Wogóle dobrze się działo. Chytry najczęściej się wiesza przy świętych... Tak już jest. Latem do spowiedzi złaziło się do nas tysiące bab, po największej części wiejskich, kupcowych i mniejszych właścicielek realności, różnych, i młodych i starych. Szczególniejsza to rzecz, że niema dla kobiety nic słodszego, jak grzeszyć i z tego się spowiadać i znowu grzeszyć. A już tem częściej, gdy się znajdą w miejscu tak wspaniale urządzonem do modlitwy, do wzdychania, gdzie tak miło, tak spokojnie... A oto, dlaczego mnie wygnali z tego świętego miejsca.
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.