Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

nie i sam się człowiek nie miesza i jemu się zdaje, że masz taki rzetelny, honorowy wygląd biednego pracownika, prześladowanego przez losy. Najważniejsze wyczekać, kiedy on się stropi i zażenuje się albo za ciebie, albo za swój wspaniały gabinet. Najtwardszego człowieka można koniec końców tak zawstydzić, że oczy spuszcza i zaczyna ręką w kieszeni szukać portmonetki. Wtedy trzeba nacisnąć pedał i niema czego obawiać się przesolenia. Wszystko jedno, że on ci w głębi duszy nie wierzy i żeś mu do ostateczności wstrętny, ale już nie dać, nie ośmieli się, nie nie zdecyduje się. W tem psychologja.
Prawda, że trafiało się i inaczej. Raz strzelałem ja kiedyś w członka jakiegoś słowiańskiego czy bałkańskiego Towarzystwa w Odesie. Nie, przepraszam, nie słowiańskiego Towarzystwa, bom potem się dowiedział, że on sam jakieś Towarzystwo zawiązał. On był, zdaje się, Czech, czy Chorwat, czy coś w tym rodzaju. To jego Towarzystwo miało za zadanie, by się zbierali w oznaczone dnie świąteczne dzieci i dorośli, przeważnie ludzie z prostego stanu w dużym lokalu bez ograniczeń jakichkolwiek, więc by mogli tam przychodzić i studenci i oficerowie i gimnazistki, a nawet mogłyby się i władze tem zaintereso-