Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

i nieostrożny wyjmuję z bocznej kieszeni legitymację — w strzeleckim zawodzie należy ją mieć zawsze przy sobie — i podaję mu ją. On błyskawicznie buchnął ją do szuflady i trzask, zamknął ją na klucz, a palcem przycisnął taster dzwonka elektrycznego. „Dasza! Biegnij natychmiast po policję!“ Zacząłem go błagać, na kolana przed nim padać, obrośnięte ręce mu całować, ale ani rusz. Zagadałem do niego ostrzej, a ten najspokojniej wyjął z drugiej szuflady rewolwer i położył go przed sobą. „Spróbuj-no!“, powiada. Energiczny mężczyzna. Musiałem odsiedzieć dwa miesiące za niedozwoloną profesjonalną żebraninę.
No, ale to przypadek wyjątkowy. O drugim takim anim nawet nie słyszał nigdy. Dlatego, że, a mówię jak przed Bogiem, położywszy rękę na sercu, dlatego, że ludzie jeżeli ich brać nie hurtem, ale pojedynczo, to po większej części przyzwoici, dobrzy, zacni i czuli na nędzę. Prawda, że pomagają oni częściej nie tym, co się należy. Ale niema rady, nahalność zawsze prawdopodobniejsza od potrzeby. Czegoż się pan śmieje? Za pańskie zdrowie!
Dalej, dla czego to życie było przyjemne, to dla wolności. Sprzykrzyło mi się w jednem