Gdy zaś dama przyszła raz do gabinetu z jednym panem, a drugi raz z innym, to zapewniam szanownego pana, żeśmy napewno zawsze odgadli, który z nich był mąż, a który... tak. Na takie to nie mieliśmy innych nazw, jak swołocz, włóczykij i flondra. Lubiliśmy też rozgadywać się o właścicielach restauracji, jak to który z nich dorabiał się. Przy tej sposobności zrozumiałem „Tajemnice dworu madryckiego“. Co nazwisko, to zbrodnia, grabież, zabójstwo albo jeszcze gorzej.
Pozwoli szanowny pan przedstawić sobie kolekcję: Jarczenko, właściciel pierwszorzędnego hotelu „Berlińskiego“, dwanaście tysięcy czystego dochodu. Historyczne dane: Był przez trzy lata portjerem w domu publicznym, założył obskurny szynczek, a w pięć lat z tego hotel „Berlin“. Teraz puszcza własne konie na wyścigach. Zwracam uwagę, że właśnie w tym domu, gdzie on był portjerem, ostatni raz widziano obywatela ziemskiego Onofrienkę, który może sobie szanowny pan przypomina, zginął bez wieści. Z tego powodu siedział Jarczenko sześć miesięcy w śledztwie, ale go wypuszczono dla braku dowodów.
Cypeniuk i Leszczeniecki. Jeden trzyma bufet na statkach parowych, drugi hotel „Warszawa“. Obaj mają własne kamienice.
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.