Cypeniuk — znany. Leszczeniecki ma utrzymankę, jakąś wiedeńską gwiazdę. Pierwej oba służyli za kelnerów numerowych w hotelu „Kijów“. Za nich jeden kupiec z Moskwy nagłą śmiercią zakończył życie w numerze. Cypeniuka wzięli, bo go zdradziły podrapania na rękach i na czole. Marynowali go w śledztwie półtora roku, ale nie mogli sobie z nim dać rady. Zaciął się, jak byk, no i puścili go.
Teraz Kazimierz Chrzanowski. Ogród „Tiwoli“ z kafeszantanem. Jeździ automobilem. Zajmował się maklerstwem. Trzy swoje siostry puścił w obrót, każdą w piętnastu latach, co było podstawą dalszej jego karjery.
Nagórski był na utrzymaniu u sześćdziesięcioletniej staruchy. Malewicz — umeblowane pokoje na Wielkiej Dworjańskiej, 300 numerów, toż samo, tylko jeszcze gorzej, wstyd mówić. I tak dalej. Słowem wszyscy „Ustawa karna“ na gębach. Ja też wogóle mogę szanownemu panu przyznać się, że w te opowiadania o prostych chłopach, co przychodzą do stolicy z łapciami na ramieniu, a umierają w posiadaniu miljonów, które własną pracą zdobyli, słabo wierzę. We fundamencie takich fortun leży zawsze oszustwo, jeżeli nie krew.
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.