Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.



III.

— Ach, jak chętnie tu przebywam, jak pięknie tu jest, powtarzała Anna, drepcąc obok siostry. Jeśli chcesz, to pójdźmy do tej ławki na szczycie skały. Jak dawno nie widziałam morza. Jakież rozkoszne jest to powietrze, serce wprost skacze przy oddychaniu! W zeszłym roku zrobiłam odkrycie w Miskhor. Czy wiesz, czem pachnie morze podczas przypływu. Rezedą, moja kochana.
Na ustach Wiery zaigrał pochlebny uśmiech.
— Jaką bogatą fantazję ty posiadasz!
— Nie, nie, to nie tylko fantazja. Pamiętam, żeście mnie raz wyśmiali, gdy oświadczyłam, że światło księżyca ma różowy odcień. Otóż posłuchaj: w tych dniach powiedział mi malarz Boryckij, ten, który mnie portretuje — że mam rację, a wszyscy artyści oddawna to już wiedzą.
— Czy ten malarz, to twój najnowszy flirt?
— Co ty też wynajdujesz, odpowiedziała Anna, śmiejąc się. Szybko podeszła nad