Bajguzin pociągnął nosem i powtórzył jak echo:
— Ukradłem buty.
— I trzydzieści siedm kopiejek ukradłeś?
— Trzydzieści siedm kopiejek ukradłem.
Podporucznik westchnął i przeszedł się po pokoju. Teraz już żałował, że rozpoczął rozmowę o „inai“ i doprowadził Bajguzina do przyznania się. Pierwiej, ostatecznie nie było wcale ani jednego słusznego dowodu.
Wałęsał się po koszarach, to i cóż stąd, że się wałęsał? I niktby mu nie był mógł nic udowodnić. A teraz już z poczucia obowiązku trzeba to jego przyznanie się zapisać. Ale czy to naprawdę obowiązek? A może właśnie obowiązkiem moim teraz, nie zapisywać tego przyznania się? Przecież duszę jego przejęło jakieś lepsze uczucie i to najprawdopodobniej doprowadziło go do kajania się. A jego jako recydywistę już na pewno, na pewno będą go siec rózgami. Czy to pomoże? Ot on też ma „inai“. A prócz tego obowiązek to przecież takie względne pojęcie, jak mówi kapitan Prebber. — No, a jak go jeszcze raz będą badać? Nie mogą przecież z nim wchodzić w pertraktacje, uczyć go okłamywania przełożonych. I po jakiego djabła ja o tej „inai“ wspomniałem! Ach ty biedaku! Ty
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.