było jakie pięćdziesiąt wiorst. Zdawało mi się, że mogłabym tam pofrunąć! Jak pięknie, jak lekko! Zachwycona zwróciłam się do przewodnika: „Piękny widok, nieprawdaż Zajd-Ogły? On zaś, mlaszcząc językiem, odpowiedział mi: „Ach pani, ja widzę to przecież codziennie, gdyby pani wiedziała, jak mnie to już znudziło!“
— Dzięki za porównanie — zaśmiała się Wiera. Widzisz, my ludzie północy nie zrozumiemy nigdy dziwu morza. Ja kocham las. Przypominasz sobie nasz las w Jegorowskoje? Czy mogą się lasy sprzykrzyć?“
— Ach wiesz: ja kocham wszystko — odpowiedziała tamta — a przedewszystkiem moją maleńką siostrzyczkę, rozumną Wieroczkę. Czy nie jesteśmy same jedne na świecie?
Rzuciła się siostrze na szyję i tak trwały długo, przytulone do siebie.
Nagle wyrwała się Anna z objęć
— Jakaż ja głupia! My tu rozczulamy się nad przyrodą, prawie jak w jakiej powieści, a ja tymczasem zapominam o moim podarku dla ciebie. Spójrz, obawiam się, że nie będzie ci się podobał.
Wyjęła z torebki maleńki, dziwnie oprawny notesik; na niebieskim od starości wypło-
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.