ska jego nikt nie dosłyszał i wszyscy jednostajnie obojętnie słuchali, jak adjutant monotonnie i prędko odbębniał wyrok. Adjutant skończył na tem, że Bajguzina skazuje się na karę cielesną w sumie stu uderzeń.
Komendant krzyknął: „do nogi broń!“ i dał głową znak doktorowi, który nieśmiało i pytająco wyzierał z poza szeregu. Doktor, młody i poważny człowiek pierwszy raz w życiu brał udział w egzekucji. Uważając to poniżej swojej godności i jakby zmuszony pod setkami oczów przyglądających się mu, wyszedł onieśmielony na środek przed bataljon, blady, z trzęsącą się dolną szczęką. Gdy Bajguzinowi kazano się rozebrać, Tatar nie odrazu zrozumiał i dopiero gdy mu to powtórzono jeszcze raz i pokazano mu na migi co ma zrobić, pomału niezgrabnymi ruchami rozpiął płaszcz i mundur. Doktor, unikając spojrzenia mu w oczy, z wyrazem wstrętu i obrzydzenia na twarzy, obsłuchał serce, zbadał puls i wzruszył ramionami niezdecydowanie. Nie zauważył on wcale najmniejszego, zwykłego w takiej sytuacji wzruszenia. Widocznem było, że albo Bajguzin nie pojmował tego, co z nim zrobić miano, albo też jego ciemny mózg i silne nerwy nie mogły poddać się wstydowi ani bojaźni.
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.