— Dwanaście i pół funta, ekscelencjo! — powiedział z prawdziwie kucharską pewnością siebie. — Dopiero była na wadze“.
Ryba, nie mogąc zmieścić się wygodnie w naczyniu, leżała ze zgiętym ogonem. Łuski lśniły złotawym odcieniem, płetwy płonęły żywą czerwienią, a po obu stronach jej drapieżnego pyska znajdowały się dwa długie, wachlarzowate skrzydła, matowo niebieskie. Dychawki drgały, zdradzając czające się życie.
Anna dotknęła głowy małym palcem; cofnęła go jednak i krzyknęła, skoro ryba uderzyła ogonem.
— Ekscelencjo, proszę być spokojną, wszystko jak najlepiej przyrządzimy, — powiedział kucharz, zauważywszy widocznie niepokój Wiery. — Jeden Bułgar przyniósł nam właśnie wspaniały melon. Czy wolno mi jeszcze spytać, w jakim sosie mam podać rybę: tartare, polonaise, czy też menniere?
— Proszę robić, jak uważacie; a teraz zabierzcie tę rybę, Łukaszu! — rozkazała księżna.
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.