Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

swych posiadłości na południu. Jasne więc, że w tym czasie musiał biedny Gustaw Iwanowicz zwiesić nos na kwintę.
To opowiadanie wywołało wielką wesołość u wszystkich obecnych a nawet w mrugających oczkach Anny pokazał się uśmiech. Gustaw Iwanowicz głośnym i niepohamowanym śmiechem, a jego chuda twarz o gładkiej i świecącej skórze, z kilkoma białymi włoskami na skroni i głęboko osadzonymi oczami, wyglądała przytem jak trupia czaszka szczerząca zęby w niesamowitym grymasie. Książę ubóstwiał swą żonę jak w pierwszych dniach, starał się zawsze obok niej siedzieć i jakby przypadkiem ją dotykać, i umizgał się do nie z taką namiętnością i naiwną banalnością, że litowano się wprost nad tym biedakiem.
Przed wstaniem od stołu, policzyła Wiera Mikołajewna obecnych. Trzynaście. Bardzo zabobonna, pomyślała: „Jaka szkoda, żem wcześniej tego nie zauważyła! Wasja źle zrobił, że mnie telefonicznie nie zawiadomił“.
Podczas intymnych przyjęć wieczornych w obu domach Cheine i Friese grywano zwyczajnie po jedzeniu w pokiera, gdyż obie siostry lubowały się w grach hazardowych. Toteż ze względu na to wprowadzono specjalną