regułę: każdy gracz dostawał równą ilość liczmanów oznaczonej wartości i z chwilą, gdy przeszły wszystkie do rąk jednego gracza, bezwzględnie kończono grę. Ta surowa reguła miała na celu poskromienie obu roznamiętnionych w grze księżniczek. Rzadko jednak zdarzało się, by czyjeś straty w grze wyniosły więcej niż sto do dwustu rubli.
Podczas gry wyszła Wiera — która dziś nie brała w niej udziału — na terasę, gdzie podawano herbatę; po drodze zatrzymała ją pokojówka robiąc tajemniczą minę
— O co chodzi, Dasza? pytała niezadowolonym tonem księżna, przechodząc do buduaru. Co ma znaczyć ta mina?
Dasza położyła na stół małą paczkę: staranne opakowanie tworzyły: biała bibułka i różowy sznurek.
— Ja nie jestem winna, ekscelencjo, wyjąkała czerwieniąc się. On przyszedł i powiedział...
— Co za „on“?
— Jakiś posłaniec, ekscelencjo.
— No?
— On przyszedł i położył tę paczkę na stół. „Proszę to oddać waszej pani, ale własnoręcznie“. Spytałam jeszcze: Kto przysyła
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.