Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

oddala od nich zgubne myśli i chroni ich mężów przed nagłą śmiercią.
Wszystkie kamienie zostały wyjęte ze srebrnej bransolety i oprawione na nowo; może Pani więc być pewną, że nikt jeszcze tego naramiennika nie nosił. Wolno Pani tę śmieszną zabawkę wyrzucić lub komuś podarować, według upodobania. Dla mnie będzie wystarczającą świadomość tego, że była ona w rękach Pani.
Usilnie proszę — nie gniewać się na mnie. Sama myśl, że przed siedmiu laty — była Pani wtedy jeszcze panną — miałem czelność pisać do Pani głupie, dziwaczne epistoły, co więcej nawet oczekiwać odpowiedzi, wypala mi rumieńce wstydu na twarzy. Dziś pozostało jeno bezgraniczne uwielbienie, bałwochwalcze ubóstwienie i pokorne oddanie. Mogę jedynie co chwila szczęścia Pani życzyć i cieszyć się Jej powodzeniem. W myślach chylę się kornie w głębokim pokłonie przed sprzętami, wśród których Pani żyje, przed posadzką, po której chodzi, przed drzewami, które w przejściu dotyka i przed służbą, do której Pani mówi. Nie zazdroszczę, ani ludziom, ani rzeczom.
Jeszcze raz proszę o przebaczenie za za-