cały dzień na nogach... Teraz mamy znowu koncert na korzyść pracownic umysłowych, później znowu bal...
— Nie odmówi mi Pani przecie, jeśli poproszę o mazura na tym balu? przerwał Baktyński, pochylając się lekko i uderzając ostrogami o krzesło.
— Dziękuję... lecz moją największą troską jest nasz dom. Proszę mnie dobrze rozumieć: to jest dom dla zaniedbanych dzieci.
— To ładnie. To musi być bardzo zabawne.
— Milczałby pan! Jak można się z takich rzeczy śmiać? Proszę się wstawić w nasze położenie. My chcemy te nieszczęśliwe dzieci, które są przez zły przykład lub dziedziczność zepsute, nauczyć pieszczotą i łagodnem obejściem...
— Hm! odezwał się huzar.
— ...dobrych obyczajów i obudzić w ich duszy świadomość obowiązku... Pan mnie przecie rozumie? Proszę sobie wyobrazić, pomiędzy setkami, ba! tysiącami dzieci, które nam co dziennie przyprowadzają, ani jedno nie jest zaniedbane. Jeśli spytać rodziców, czy ich dziecko jest złe lub zepsute są od razu obrażeni. Nasza ochronka jest otwarta, wszystko jest przygotowane, a my nie mamy
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.