Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziaduniu, spodziewam się, że nie będziemy się musiały czerwienić, przerwała Anna ze złośliwym uśmieszkiem.
— Nie, nie, nasz stosunek był zupełnie moralny. Muszę wam powiedzieć, że w takich okolicznościach spotkaliśmy rozmaitych ludzi, podczas gdy w Bukareszcie byliśmy z miejsca w najlepszej komitywie z ludnością. I tak, kiedym pewnego dnia od niechcenia zagrał na skrzypcach, młode dziewczęta ze sąsiedztwa wystroiły się i przyszły tańczyć, co się później codziennym zwyczajem stało.
Kiedy pewnego wieczoru tańczono przy blasku księżyca, natknąłem się w sieni na moją bułgarkę, która się tam skryła. Zauważyła mnie wprawdzie, lecz udawała, że jest zajęta składaniem zasuszonych płatków różanych, które tam ludzie workami całymi zbierają Ująłem ją w talji, przycisnąłem do serca i całowałem namiętnie...
Odtąd zawsze, skoro tylko księżyc wypłynął na wygwieżdżonem niebie, szedłem do mojej ukochanej i zapominałem przy niej o troskach dnia. Kiedy zaś musiałem wyjechać z wojskiem, poprzysięgliśmy wieczną miłość i rozstaliśmy się na zawsze.
To wszystko? zapytała rozczarowana Ludmiła Lwowna.
— Czy to mało? odpowiedział generał.