zamachem. Żadnych listów więcej, krzyczał Mikołaj Mikołajewicz.
— Dobrze. Proszę pisać, — przyzwolił książę.
— Więc skończone, mówił Joltkow. Powtarzam, nie usłyszycie więcej o mnie państwo i nie zobaczycie mnie też. Księżna Wiera Mikołajewna nie chciała nawet mówić ze mną. Kiedym ją spytał, czy mi pozwala tutaj pozostać, bym ją niekiedy mógł z daleka widzieć, nie pokazując się jej, odpowiedziała: „Ach, gdyby pan wiedział, jak mi się ta historja uprzykrzyła. Proszę możliwie szybko zrobić z tem koniec“. No dobrze, zrobię koniec. Co mogę innego uczynić?
Kiedy książę Wasyl przyszedł wieczorem do domu uważał za swój obowiązek powiedzieć żonie wszystkie szczegóły swej rozmowy z Joltkowem.
Nie pokazała po sobie, ani zdziwienia ani też wzruszenia, mimo że wyprowadziło ją to opowiadanie z równowagi. Kiedy jednak w nocy jej mąż przyszedł do jej sypialni, powiedziała odwracając się do ściany:
— Zostaw mnie. Zobaczysz, ten człowiek popełni samobójstwo.
Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.