Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.



XII.

Wiera Mikołajewna kazała zatrzymać powóz dwie ulice przed Luterańską. Znalazła wnet mieszkanie Joltkowa, gdzie ją przyjęła ta sama tęga Polka o szarych oczach i srebrnych okularach i ją spytała:
— Co pani sobie życzy?
— Pan Joltkow, szepnęła.
Bez wątpienia wywarł na tej kobiecie głębokie wrażenie elegancki strój, kapelusz, rękawiczki i trochę dumny ton Wiery, to też wszczęła natychmiast rozmowę.
— Proszę wejść, dobrodziejko, proszę bardzo... pierwszy pokój na lewo. Opuścił nas tak rychło. Ładna historja, to sprzeniewierzenie! Dlaczego nie powiedział mi o tem ani słowa? Proszę mi wierzyć, nie bogaci się człowiek, podnajmując kawalerom pokoje. A przecież byłabym mu pożyczyła sześćset do siedmiuset rubli. O, gdyby pani wiedziała, co za doskonały człowiek to był. Od ośmiu lat mieszkał u mnie; nie był już dla mnie lokatorem, lecz synem prawie.
Wiera opadła na krzesło w przedpokoju.