Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

— Byłam jego przyjaciółką, powiedziała szukając słów. Proszę mi opowiedzieć o jego ostatnich chwilach. Co robił? Co mówił?
— Przyszli dwaj panowie i długo z nim mówili; wytłómaczył mi potem, że zaproponowali mu posadę zarządcy w ich dobrach. Później pobiegł pan Józef do telefonu i wrócił bardzo ucieszony. Kiedy ci dwaj odeszli, napisał on list, który sam odniósł na pocztę. Chwilę potem zdawało się nam, że słyszymy odgłos dziecinnego pistoletu; nie zwróciliśmy jednak na to uwagi. O siódmej, to jest w tym czasie, kiedy zwykle dostawał herbatę, zapukała Lukerja — nasza służąca — do jego drzwi, lecz nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Ponieważ nasze wołania nie odniosły skutku, wyważyliśmy drzwi... on jednak był już martwy.
— Jak to było z tym naramiennikiem?
— Ach tak, tak, ten naramiennik, całkiem o tem zapomniałam. Skąd pani wie o tem? Zanim zaczął pisać ten list, przyszedł do mnie i zapytał mnie: „Pani jest katoliczką, prawda?“ — „Ależ naturalnie“, odpowiedziałam. Wówczas powiedział: „Wy katolicy, macie pobożny zwyczaj wieszania na obrazie Matki Boskiej pierścieni, naszyjników i innych podarków. Więc proszę przyrzec mi, że powiesi