Księżna Wiera objęła pień akacji i wybuchła głośnem łkaniem. Słaby wietrzyk zaszemrał w liściach zawodząc, a całe drzewo zadrgało współczuciem. Lecz boska muzyka zdawała się odczuwać jej płacz i śpiewała:
„Uspokój się, kochana, uspokój się. Myślisz o mnie? Nieprawdaż, o mnie myślisz? Byłaś mą jedyną, moją wielką miłością. Myśl o mnie, nie opuszczę cię nigdy, bo miłość nasza trwała ledwo oka jedno mgnienie, lecz była miłością wiekuistą. Czy myślisz o mnie? Czy myślisz, jak ja o tobie? Czuję twe łzy nadchodzące. Uspokój się. Ja śpię tak cicho, cicho, cicho“...
...Gdy Jenny Reiter ukończyła swą grę, wyszła do ogrodu i odnalazła na ławce księżną Wierę, skąpaną we łzach.
— Co ci się stało, moja droga? spytała księżnę, przestraszona.
Z połyskującemi od łez oczyma, pokrywała Wiera jej policzki, wargi i oczy gorączkowymi, trwożnymi pocałunkami.
— Nie, nie — powiedziała wkońcu. — To nic. Teraz przebaczył mi.