Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.



...Prawda, prawda, rzeczywiście tak. Szanowny pan, którego szanownego nazwiska nie mam zaszczytu znać, słusznie to określił. Główną przyczyną moich łajdactw i tego, że tak nisko upadłem, jest rzeczywiście słaby mój charakter. Toteż i adwokat na rozprawie, na której mnie sądzono, powiedział tak: „Przed wami, panowie przysięgli, stoi jaskrawy przykład fizycznego i umysłowego zwyrodnienia na gruncie dziedzicznego alkoholizmu, zaniedbango wychowania, wyniszczenia i brzydkich chorób“. Przedtem badało mnie trzech profesorów i to samo jednogłośnie orzekli. Zaraz sobie te ich słowa w notesiku zapisałem. Bo muszę sobie przyznać, że jakkolwiek postradałem obraz i podobieństwo człowieka inteligentnego, mimo to lubię ludzi wykształconych i poważnych.
Widząc mnie, z pewnością pan nie powie, że to siedzące przed panem indywiduum znajdowało się kiedyś na dobrej drodze i mogło sobie wyrobić imię i karjerę. A przecież na-