się mądrze przekonać i poszła pocichutku do sypialni, przeznaczonej dla gościa. Tam zdjęła pościel, ułożoną na łożu i na samem spodzie położyła ziarnko grochu, a potem dopiero nakryła je dwudziestoma materacami, na które znów położyła jeszcze dwadzieścia pierzyn i poduszek. Wtedy zaprowadzono księżniczkę na noc do sypialni.
Nazajutrz stara królowa zapytała ją, czy się dobrze wyspała.
— Bardzo, bardzo źle — odpowiedziała na to księżniczka — całą noc nie mogłam oczu zmrużyć. Bóg wie, co było w mojem łożu, ale czułam, że leżę na czemś twardem, co porobiło mi siniaki po całem ciele. O, to było okropne!
Po tych słowach wszyscy poznali odrazu, że to była prawdziwa księżniczka. Nikt bowiem inny nie mógł być tak delikatny, aby poczuć ziarnko grochu przez taką górę pościeli. I książę ożenił się z nią i długo żyli sobie szczęśliwie, a ziarnko grochu oddano do muzeum osobliwości, gdzie może jeszcze dotąd istnieje.