ze zwieszającemi się gęstemi gałęziami. Złote jabłka wielkie i małe zwieszały się między niemi, jak pomarańcze. Było to drzewo wiadomości dobrego i złego, z którego kiedyś jedli owoc pierwsi rodzice. Z każdego z jego liści sączyły się powoli ciężkie, purpurowe krople, co wyglądało, jakby drzewo płakało krwawemi łzami.
— Wejdź ze mną do łodzi — rzekła księżniczka — woda nas orzeźwi. I łódź poczęła się kołysać, ale — o dziwo! nie ruszała się z miejsca, tylko brzegi wraz ze wszystkimi krajami świata same zaczęły ich mijać.
Więc najpierw przesunęły wysokie, okryte śniegami Alpy z obłokami i ciemnemi jodłami na zboczach; róg pasterski dźwięczał gdzieś przeciągle i pasterze śpiewali w dolinie. A potem zwisły nad rzeką bananowe drzewa, czarne, jak węgiel, łabędzie przepłynęły po wodzie, a osobliwe jakieś zwierzęta pokazały się na brzegu. To była Nowa Holandja, piąta część świata, która przesunęła się na tle błękitnych w oddali gór. I książę usłyszał śpiew dzikich kapłanów i dojrzał taniec wojowników przy dźwięku trąb drewnianych i kościanych piszczałek. Za tym obrazem spieszyły egipskie piramidy, sięgające obłoków, obalone obeliski i sfinksy, napół zasypane piaskiem. Za niemi zorza północna zapaliła się między lodowcami północy. Był to fajerwerk, jaki trudno opisać. Książę był nadzwyczaj wszystkiem uszczęśliwiony, widział bowiem to znacznie piękniej, niż tu opisać można.
— Czyż mogę tu na zawsze pozostać? — zapytał wreszcie.
— To tylko od ciebie zależy — odpowiedziała wróżka — dopóki tak, jak Adam, nie przestąpisz zakazanego, będziesz mógł pozostać w raju.
Strona:Aleksander Szczęsny - Baśnie Andersena.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.