na deskach i drągach siedziały różne gołębie, które drzemiąc, poruszyły się cicho, gdy dziewczynki nadeszły. — Wszystkie są moje — powiedziała mała rozbójniczka. — A tutaj stoi mój najmilszy — dodała, ciągnąc za sznur, który był uwiązany do ciężkiej, żelaznej obroży na szyi dużego rena. — Musi być przywiązany, bo inaczej uciekłby. — Potem rozbójniczka położyła się spać z Zosią, ale przedtem wzięła do ręki ostry nóż. Czy chcesz z nim spać? — zapytała dziewczynka. — Śpię zawsze z nożem, bo niewiadomo, co się może zdarzyć, ale opowiedz mi lepiej o swych przygodach.
Więc Zosia opowiadała jej dalej, a niektóre gołębie gruchały cicho przez sen. Wreszcie mała rozbójniczka zasnęła, obejmując szyję Zosi. Lecz ta nie mogła zasnąć, bo nie wiedziała, co się z nią stanie. Rozbójnicy siedzieli wokół ognia, pijąc i śpiewając, a stara rozbójniczka chrapała głośno.
Nagle odezwały się gołąbki: — Grr... grr... widziałyśmy małego Janka. Biała kurka niosła jego sanki, a on sam siedział w pojeździe królowej śniegów, który unosił się nad lasem, gdyśmy spały w gnieździe. Wtedy mroźny wiatr zadął na nas, brać gołębią, i wszystkie zmarzły prócz nas dwóch.
— Co tam mówiono wtedy w górze, dokąd jechała królowa śniegów? — pytała Zosia.
— Prawdopodobnie jechała do Laponji, bo tam zawsze króluje śnieg i lód. Zapytaj o to rena, on będzie wiedział najlepiej.
— Tam jest dużo śniegu i lodu i dlatego to kraj wspaniały — wtrącił z zachwytem ren. — Cudnie tam jest w szerokich, lśniących dolinach. Królowa śniegów ma tam swój letni pałac, a pałac jej zimowy jest jeszcze dalej, na samym biegunie.
Strona:Aleksander Szczęsny - Baśnie Andersena.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.