Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

obok komina. — Zostaniesz się na noc u nas, gdzieżby takie dziecko chodziło po ciemnicy i mrozie — powiedziała, a chłopiec spojrzał na nią z wdzięcznością.
Wtem do kuchni weszła pani z córką. — Zatrzymaliśmy to biedne dziecko na noc, — powiedziała kucharka, — idzie do miasta i chyba zmarzłoby po drodze. — Wtedy pani spojrzała na chłopca. Stał przy kominie i trzymał swoje skrzypce w ręce, a teraz, nie wiedząc co odpowiedzieć, podniósł je do twarzy i znów zagrał coś cichutko. Przytem patrzył ciągle na dziewczynkę, która schyliła się i wołała do siebie pieska. Pani zaczęła pytać chłopca i dowiedziała się powoli, że jest sierotą. Stryj go wyprawił do miasta na zarobek, aby nie żywić w zimie i doprawdy nie wie, jak sobie da radę. — Pójdziesz jutro dalej, jak się słońce pokaże i zrobi się trochę cieplej — zakończyła głaszcząc, go po głowie.
I chłopiec został. W nocy dom mu śpiewał razem z wiatrem w kominie swoje opowiadania, a księżyc świecił przez zamarznięte okna i całował go po twarzy.
Nazajutrz rzeczywiście była pogoda. Chłopiec odpoczął w cieple, napił się dobrego mleka i z paroma bułkami w kieszeni szykował się do drogi, kiedy słońce już było wysoko na niebie i dach domu skrzył się cały jak brylantowy. Dziewczynka była ze swojemi lalkami przy odejściu grajka i zaczęła o coś prosić matkę.
— Zaczekaj jeszcze — zawołała po chwili pani, gdy mały z pieskiem chciał odchodzić. — Maciej jedzie po gałęzie do lasu, to cię podwiezie kawałek na saniach, a tutaj masz coś do okrycia się i otuliła go dużą starą chustką wełnianą, zawiązując ją na węzeł na plecach. — A teraz do widzenia.
Duże sanie stały już na podwórzu. Chłopiec ukłonił się niezgrabnie i usiadł obok stangreta razem z pieskiem, a węzełek położył przy sobie. Duży siwy koń zakręcił w podwórzu i zaczął biedz truchtem po ośnieżonej drodze... Chłopiec oglądał się często za siebie, ale widział tylko zamknięte drzwi i osypane śniegiem okna domu. Nie mógł więc do-