cie, a krzak otwiera maleńkie stulone listki i zaczyna kołysać je w ciepłym wietrze.
Tak rozwijają się drzewa i krzewy.
Potrząsa niemi cicho wiatr i wtedy cieszy się ziemia. Czarne i kolorowe owady zjawiają się tłumnie w gęstwinie trawy. Przebywają tam jakieś niesłychane przepaście, omijają jeziorka, tak wielkie dla nich jak morze, za którego brzegami inne zaczynają się kraje. Albo wdrapują się na szczyty wysokich sztywnych łodyżek, i stamtąd oglądają świat naokoło, jak daleko ich wielkie wypukłe oczy sięgnąć mogą.
A potem stroi się ogród. Liście ustępują białemu śniegowi, który jakby pokrywa wszystko nanowo. To kwitną owocowe drzewa. Wieczorami, słodki zapach unosi się w powietrzu, wlewa przez otwarte okna do pokoi i otula biały dom. Ptactwo układa się do snu, od jeziorek, któremi porozlewała rzeka, rozlega się chór żabi. Kum — kum, kreek a jakiś pojedyńczy tęskny głosik powtarza ciągle: — uun — uun.
Dziewczynka kocha wiosnę.
Tyle kwiatów zjawia się codzień. Pierwsze miały jeszcze mszyste łodyżki, tak jakby ktoś troskliwy zaopatrzył je w futerka na ostatnie chłody. Ale późniejsze są już w wiosennych sukienkach. Chowają się w trawę, jakby kusiły i świecą kolorami. Więc dziewczynka rwie ich całe bukiety i ubiera niemi swoje gospodarstwo lalek, jakie ma w pokoiku.
Lubi też wybiegać przed dom na drogę i patrzeć daleko. Drogą przejeżdżają wozy, konie, stąpając, rozpryskują drobne kałuże i znikają na zakręcie. Albo wraca na podwórze. Tam w kącie pod szopą, stoją błyszczące od roboty pługi, po zębach starej brony opartej o ścianę skaczą trzepotliwie kury, a kogut wskoczył na długie koryto u studni i spogląda naokoło poważnie, aby wreszcie zamknąć oczy, wyciągnąć szyję i zapiać na całe gardło.
— Taś, taś — woła kucharka i sypie ziarno pod ścianę, obok dużej miski z wodą. Wszystko ptactwo zbiega się do
Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.