Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Chłopiec odjechał, a kiedy ojciec nazajutrz wrócił z miasta, dziewczynka dowiedziała się wiele z tego, co rodzice rozmawiali przy stole.
— To bardzo zdolny chłopak — mówił o nim ojciec — poznałem tych, którzy go kiedyś w zimie na ulicy spotkali, kształcą go oni teraz swoim kosztem, a nauczyciele przepowiadają im podobno, że kiedyś będzie z niego doskonały muzyk. „Chłopiec umie grać to, co się myśli“, — zapytuje dziewczynka — czy każdy to potrafi? Pamiętasz, ojcze, jak grał nam „ogród“ — to było bardzo ładne — i dziewczynka wyciąga lewą rękę jakby trzymała w niej skrzypce, a prawą porusza niby smyczkiem. La-la-la — śpiewa sobie przytem, co ma wyobrażać, że chłopiec gra „ogród“. Po obiedzie dziewczynka idzie do kuchni, gdzie woźnica akurat przyniósł wodę w wiadrze. Mój drogi, mój kochany — prosi go jak może — zrób mi małe skrzypce. I małe skrzypce z sosnowej deseczki wkrótce są wystrugane, bo przecie panienka tak o nie prosiła. Na struny kucharka dała kawałek białej nitki, smyczek też już jest gotów.
Teraz zaczyna się lekcja. Pan jest chłopcem i ma grać na skrzypcach. Ale pan widocznie nic nie myśli, bo grać wcale nie umie. Skrzypce wypadają mu z rąk a on sam jest taki zły i sztywny, że lekcja prędko zniechęca dziewczynkę.