Pan dostał się najstarszej córce ogrodnika, ale braciszek pozazdrościł jej pięknej zabawki, kiedy więc go trzymała na ręce, podbiegł do niej znienacka i chwycił pana mocno za nogę. Dziewczynka, broniąc go, przytrzymała go za drugą, dzieci zaczęły się szamotać i nagle trach — chłopiec urwał panu nogę. Dzieci zaczęły się gonić, chłopiec uciekał a dziewczynka aby ukarać napastnika, zamierzyła się na niego lalką. Ale lalka zamiast w zwinnego chłopca trafiła głową w pień drzewa i głowa rozprysła się na drobne kawałki. Tak zakończył życie pan, który długi czas uważał się prawie za człowieka.
W parę dni potem bal się odbył. Dziewczynka tańczyła na nim prześlicznie, bo niedarmo uczono ją tego tak długo na pensji.
Odtąd stała się dorosłą panną. Lalki nigdyby jej teraz nie postały w głowie, nie potrzeba więc już o nich wspominać. Wkrótce taka sama zabawa odbyła się w białym domu. Rodzice chcieli dogodzić jedynaczce, a zresztą wiadomo przecie, że w domu gdzie jest młoda panna, muszą się odbywać od czasu do czasu zabawy. I zabawy się odtąd odbywały, a biały dom zmienił się od tego trochę. Nie był on z tego zadowolony, tylko wróble cieszyły się bardzo; daleko więcej koni jadło teraz owies w stajniach, a gdzie konie jedzą więcej, tam też i wścibskie wróble lepiej pożywić się mogą.
Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.