mimowoli na książkę trzymaną w ręce. Dziwnym trafem była to stara książka z bajkami, jaką czytała kiedyś jeszcze, będąc dzieckiem. Oto z pomiędzy obdartych i wystrzępionych kartek jej wygląda jeszcze parę żółtych, sztywnych liści włożonych zamiast zakładki. Jednocześnie dziewczynka czuje, że na ręce wysypuje się jej trochę piasku... Wtedy zaczyna sobie powoli przypominać...
Mój Boże, jakże to było dawno, kiedy kładła się z tą ulubioną książką na trawie w ogrodzie, a złote pszczoły latały wysoko w słońcu od jabłoni do jabłoni.
Drzewa wtedy kwitły i ktoś przyszedł do domu w odwiedziny, a ją to bardzo ucieszyło. Ale doprawdy, któżby to mógł być! Dziewczynka wie i nie wie. Nie, nie wie kto, ale wie, że był wtedy. Wtem jeden z listków wypada z książki; dziewczynka go podnosi i czyta na nim słowa, napisane jej dziecinną ręką: „chłopiec gra to, co się myśli“. I znowu zaczyna się zastanawiać. Chłopiec, — czy to nie który z królewiczów, o których mówią bajki starej książki?
Nagle chora się poruszyła. Dziewczynka odkłada książkę, nachyla się nad matką, a ta otwiera oczy i pyta kto tu grał przed chwilą na skrzypcach? Nikt, matko, — odpowiada dziewczynka.
Ależ napewno grał, — powtarza jeszcze raz chora, wpuśćcie go, to ten mały chłopiec, co był kiedyś u nas. Tyś była wtedy bardzo mała, może nie pamiętasz, ale ja wiem, to on marznie pod oknem. — I wtedy nagle dziewczynce rozjaśnia się w pamięci; mały chłopiec, grający na skrzypcach, staje jej przed oczami jak żywy.
Jednocześnie w pamięci jej odzywa się cicha melodja skrzypiec, odzywa się powoli, ciągle i teraz już dziewczynce samej zdaje się, że ktoś gra za oknem.
Ale skądżeby się tam wziął o tej porze mały chłopiec? To wiatr tak go doskonale naśladuje, lodowaty wiatr, pędzący od zamarźniętej rzeki. Dziś jest wyjątkowo wietrzna
Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.