lonych krzyży o których już wszyscy zapomnieli, chwiał ordzewiałą blachą, wiszącą na jednym gwoździu przy ogrodzeniu albo zatrzymywał się obok wyschłego zeszłorocznego chrabąszcza, leżącego z boku cmentarnej ścieżki. Ale smutek był już wtedy tak mało widzialny dla oczu, młode szumiące liście wierzb tak zagłuszały słaby jego głos, że stary stróż, nawet nie dowiedział się o nim, gdy zamiatał uliczki przed Wielką nocą. Wtedy to smutek miał jeszcze tylko dwa dni, kiedy wszyscy ludzie go słuchali. Nastąpiły one przed samemi świętami. Podczas nich wiedział, że może wejść pierwszy bez przeszkody do starego kościołka, gdzie na środku czyściutko wymytej podłogi leżał kawałek czarnego sukna, a na nim krzyż, obok zaś stała pusta miedziana misa. I kiedy otworzono potem drzwi bez śpiewów i grania na organach, smutek siedział przy misie, patrząc nieruchomo na wchodzących. Ludzie nie mogli znieść takiego widoku: klękali albo padali na podłogę z ciężkiem westchnieniem, a potem podnosząc się powoli, ciskali z brzękiem miedziaki do misy... Aaach — mówił wtedy smutek i pochylał głowę.
Aż drugiego dnia kiedy się tak zasiedział do późnej nocy, przeraziły go nad ranem dzwony.
Pan wstał, pan wstał, — wołały coraz głośniej. Drzwi otworzyły się na oścież, ołtarz był pełen świateł, a weseli ludzie napełnili kościół po brzegi. Wtedy smutek wymknął się chyłkiem i przepadł gdzieś w świecie. Poszedł szukać pewnie serca, w któremby mógł zamieszkać nawet w tę wesołą wiosenną porę roku.
Zaraz po świętach dziewczynka z rodzicami wyjechała. Dnie wtedy były pogodne, chora zdrowsza i można już było wybrać się z nią w daleką podróż. Wszyscy wyjeżdżali na długo, więc szykowano się do tego odpowiednio. Zapakowane meble wysłano do miasta. Służba pożegnała się z państwem i odeszła, a po wyjeździe chorej, która zatrzymała się z córką parę dni w mieście, ojciec wrócił sam i zamknął biały dom na długo.
Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.