Cisza nocna kocha młode serca. Wie, że wobec niej otwierają się one najlepiej. Doprowadza je więc najbliżej do myśli ziemi, aż tam, gdzie mogą już one pojąć tylko melodję, brzmiącą choć ucho nic nie słyszy.
Tak myślał teraz chłopiec, kiedy piękne noce zaglądały mu przez okno do pokoju. Czasami myśli jego zamieniały się jakby w gwiaździste powietrze i szły daleko ponad wody jeziora bez trwogi i ciężaru. Siedział wtedy cicho całemi godzinami wpatrzony w niebo i wodę. Aż wreszcie szczyty dalekich gór zaczynały się zlekka rumienić. Woda, oddychając głęboko, osłaniała je lekkim welonem aby temu rumieńcowi dodać więcej tajemnicy... Gwiazdy zaczynały się słaniać i mdleć jedna po drugiej... A myśl ziemi powierzała wtedy chłopcu jedną tajemnicę, zdjętą z czoła niby wszechwładną koronę, tajemnicę, którą wiedział, że sam za chwilę będzie musiał od siebie światu ogłosić. Wszystko jakby już teraz tylko na to czekało. Coraz silniejsze wzruszenie ogarniało chłopca. Zdawało mu się, że teraz zamiast oczu ma słodkie płomienie, dla których nie istnieją oddalę.
A tymczasem góry płonęły coraz silniej... Nagle na ich czoło zlatywał iskrzący promień, niby miecz, zesłany przez niebo, i przybliżał się szybko, jakby on był właśnie owem głoszącem słowem. I oto wszystko stawało się jasnem:
— Ależ tak — mówiła sobie zdumiona myśl chłopca, i głos jego czuł się już niepotrzebnym. Światło mówiło za niego, mgły opadały jak zasłony z posągów; coraz wyżej wschodziło słońce, a pośród tego wszystkiego, co zjawiało się coraz wyraźniej w kłębiącem powietrzu, chłopiec widział wszędzie jedno i to samo... Jego młode serce kochało i to była tajemnica, powierzona mu przez myśl ziemi.
Od kiedy chłopcu stało się to wszystko wiadomem, myśli jego podjęły jeszcze większą pracę. Bo do zagadnień, do jakich poczuł się stworzonym, aby je w melodję pozaklinać, dołączyło się jeszcze szczęście, jego ludzkie szczęście. Nie mógł mu bronić miejsca w swem sercu, gdyż tam się
Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.