z krzywdą całych mas ludzkich, którą jego bystre oczy i czujne serce dostrzegły nawet tam, gdzie prawie nikt się jej jeszcze nie spodziewa...
Ludzie, którzy przetrwali swoje wielkie cierpienia, mogliby o ich początku opowiedzieć, jak o zjawieniu się jakiegoś szarego ptaka. Już przed jego przybyciem coś w nich oglądało się na wszystkie strony, pełne niepokoju. Ale to coś, nie było wtedy jeszcze całą ich istotą; tłum pogodnych postaci zasłaniał je, chór pogodnych głosów mówił jeszcze w człowieku co innego, nie dając dojść do słowa czemuś, co było już trwożne. Aż pewnego dnia i godziny, oczy człowieka dostrzegły nagle szarego ptaka cierpienia, jak chwiał się tuż nad jego głową na suchej gałązce. Ale oczy widziały dopiero ptaka, tylko dziwnie smutnego ptaka i litowały się nad nim, jak nad jakimś niepodobnem do innych stworzeniem. — Biedny ptaku, — myśli człowiek — gdybym ci mógł pomódz; i zbliża się sam do swego cierpienia, nie myśląc, że to, co ptak śpiewa, jest jego własną niedolą. A wtedy myśl człowieka przestępuje właśnie próg współczucia i wchodzi na drogę własnej niepewności. Jak tylko myśl to uczyni, staje się jej straszno, ptak zlatuje na pierś człowieka i śpiewa już na jego sercu, a głos przenika do środka i płoszy wszystkie pogodne uczucia. Serce się zasępia, głos rozlega się w niem, jak w pustym domu. Aż gdy rozebrzmi od niego całe serce, człowiek zagląda w nie z boleścią i nie może się nadziwić, co się tam bez jego wiedzy stało. Cały świat widzi tam odbity jak w czarnej szybie: i drzewa proste, wysokie, zielone i błękitne niebo i głosy obojętne naokoło rozmawiających ludzi. Wtedy dopiero z wielkim gniewem, przypomina sobie człowiek szarego ptaka: zacina usta, brwi mu się zbiegają, żałuje swego współczucia; wszystko zdaje się być przeciw niemu, więc gotuje się do jakiejś walki, aby wyczerpać gniew. Ale z nikim walczyć nie potrafi, wszyscy i wszystko umyka mu z drogi, nim się podźwignie naprzeciw. Wtedy człowiek zamyśla
Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.