pełnie inną. Niema już tamtej dziewczynki, która nie potrafiła tak się nauczyć grać, jak mój kochany chłopiec.
Kiedyś dziewczynka, myśląc tak już nie po raz pierwszy, szykowała się do snu w swoim pokoju. Przez otwarte okno zdaleka z nad brzegu słychać było jeszcze muzykę chłopca. Po całodziennym upale noc była jakaś niespokojna: bardzo daleko za jeziorem i jak gdyby pomiędzy górami, pojawiały się od czasu do czasu blade odległe błyskawice, tak jak gdyby kto kręcił w ręce olbrzymią ślepą latarnię. Czarna woda błyskała od tego lekko, ale naokoło było zupełnie nieruchomo i ani jeden liść nie zadrżał jeszcze na drzewach przed domem. Tylko muzyka unosiła się w ciężkiem powietrzu, jakby rozmawiając z ostatnią niezasłoniętą jeszcze chmurami gwiazdą.
Jakiż on dobry, — myślała o chłopcu dziewczynka i rozplatała powoli włosy. Nie mogę mu stanowczo nic powiedzieć o sobie, tak jak to nieraz czuję. Nie myślałam o tem nigdy słowami i nie mogłabym mu tego dobrze powiedzieć tak, żeby być z siebie zadowoloną. I kiedy to myślała, wzrok jej upadł na stare stojące przed nią lustro, staroświecki sprzęt, który niewiadomo skąd znalazł się w tym wynajętym pokoju. Pierwszy raz zobaczyła teraz, że ma bardzo bladą twarz. Stare szkło pełne plam odbijało ją tak, że dostrzegła w sobie jakby lekkie pomięszanie.
Czegóż mogę być niepewną? — zapytała siebie dziewczynka i pochyliła się nad lustrem, aby zaprzeczyć chwilowemu wrażeniu. I kiedy tak była pochylona, dostrzegła w rogu tuż przy ramce wydrapane drobniutkie litery...
Jednej ciebie nie przestałem nigdy kochać — sztuko, — odczytywała powoli dziewczynka cudzoziemskie słowa i jednocześnie myślała nad niemi.
Więc są tacy ludzie? Więc to, co chłopiec często przy niej nazywa sztuką, jest tak potężne. Wieleż śmierci przeżył ten nieznany człowiek, po których ona jedna pozostała mu żywa w sercu... Powoli zaczynała rozumieć to, co jej się
Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.