Strona:Aleksander Szczęsny - Pieśń białego domu.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

w górę kamienne czoło, płonące od promieni jakby walczyła z tym czasem który spustoszył stary dom.
I oboje umilkli na chwilę, a potem obejrzeli się za siebie, bo ułomek kamienia spadł akurat z szelestem od szczytu ściany.
Biały dom: powiedział powoli chłopiec. Myślisz o naszym domu? — zapytała dziewczynka, — prawda, jak tam musi być pusto? Oto co nam po nim pozostało, — dodała, pokazując starą zniszczoną książkę.
Była to dawna książka bajek, którą dziś zabrali ze sobą. — Otwórzmy ją na traf i przeczytajmy sobie wróżbę, — powiedział poważnie chłopiec.
Ale kiedy książka była już otwarta, ktoś sprawił, że w tem właśnie miejscu, leżał suchy liść i szczypta ziemi.
Dziewczynkę przejęła lekka trwoga. Taras i wszystko naokoło jakby szepnęło: teraz coś się stanie; ale kiedy liść i ziemia były już odsłonięte, kiedy spojrzał na nie chłopiec, dziewczynka już miała gotowe słowa w głowie, któremi postanowiła raz na zawsze usunąć wszystkie niepewności. Oparła głowę na ramieniu chłopca i powiedziała mu, nie myśląc ani o swoim białym zamkniętym domu, ani o wszystkiem, co ich otaczało.
Jeżeli mnie kochasz rzeczywiście, zostań zawsze ze mną. Już dawno przecież przestaliśmy być dziećmi i co dawniej się z nami działo, nie może powracać nam do głowy. Wszyscy ludzie cię pragną, ale ty przedewszystkiem będziesz dla mnie. Ja pierwsza zawsze cię pochwalę i wyznam, co mi jest miłem.
Chłopiec czuł głowę dziewczynki na ramieniu, na swojem prawem ramieniu, kierującem zawsze tak lekko i doskonale smyczkiem, którym czarował ludzi; teraz ugięło się ono pod tą głową i lekko drżało. Na niebie, które już było tylko blado różowe, oddalał się mały obłok, jakby nagląc go do czegoś, a z pomiędzy drzew i z okien willi, wydobywały się ciemności i podnosiły w górę szerokie prze-