Lecz Corradi wojny nie przeżył, gdyż ciężka, nieuleczalna choroba powaliła go na łoże, z którego sądzono mu było już nie powstać. Umierał przytomnie, a w oczach jego malowała się troska o przyszłość rodziny.
Wdowa, głęboko przejęta śmiercią ukochanego męża, znalazła się w ciężkich warunkach. W czasie bowiem wojny malarz nie mógł nastarczyć na potrzeby domowe i musiał zaciągnąć duży dług na domek.
Gdyby to były inne czasy, możnaby dług ten pokryć przez sprzedanie licznych pozostałych obrazów, lecz o nabywcę było wówczas bardzo trudno.
Wierzyciele coraz natarczywiej zaczęli dopominać się zwrotu pożyczonych pieniędzy, aż wreszcie wystawili na sprzedaż domek wdowy i wszystkie jej rzeczy. Nie pomogły łzy i prośby pani Corradi, aby poczekali jeszcze trochę; domek został sprzedany, a wraz z nim wszystkie sprzęty i obrazy pozostałe po malarzu.
Po zapłaceniu wszystkich długów pozostało nieszczęsnej wdowie wszystkiego kilkaset rubli. Lecz jakże miło było dla niej pomyśleć, że nikt o mężu jej nic złego nie powie, każdy nazwie go uczciwym człowiekiem.
Wdowa wynajęła sobie dwa małe pokoiki na odludnej uliczce, które urządziła jak mogła najlepiej. Roboty przy tem było bardzo dużo, bo wszystko musiała robić sama przy pomocy córek. Na służącą nie było ich stać, a tu jeszcze trzeba było zająć się jakąś pracą zarobkową. Ponieważ dawniej uczyła się
Strona:Aleksander Szczęsny - Spadkobierca skarbów ojcowskich.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.