Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/138

Ta strona została przepisana.

konnik usiłował dowodami przekonać laika, ten znalazłby inne niemniéj dobre dowody na poparcie swéj sprawy; i Bóg wie, jak długo mogłaby się przeciągnąć i na czém skończyć ta cała dysputa, ale słysząc owe wyrazy pełne jakiegoś tajemniczego, niepojętego znaczenia i wypowiedziane z taką stanowczością brat Kazio przyszedł do przekonania, że w nich musiało się niezawodnie zawierać rozstrzygnienie wszystkich jego skrupułów i obaw. Uspokoił się odrazu i rzekł: — no! niech tam zresztą ojciec robi, jak zechce, przecie ojciec więcej wie ode mnie.
— Możesz mi śmiało zaufać — odpowiedział zakonnik i przy niepewnym blasku lampy, palącéj się przed ołtarzem, zbliżył się do narzeczonych i do Agnieszki stojących na uboczu i rzekł: — dzieci moje! błogosławcie Pana, który was wybawił z wielkiego niebezpieczeństwa. Kto więc może już w téj chwili... — I tu zaczął tłumaczyć powód owego zlecenia, które im posłał przez Menica, gdyż przez myśl mu nawet nie przeszło, aby jego słuchacze mogli wiedzieć coś więcéj od niego w téj sprawie i wyobrażał sobie, że mały poseł zastał ich w domu siedzących spokojnie, przedtem jeszcze, nim brawi tam wpadli. Nikt nie usiłował wyprowadzić go z błędu, nawet Łucya, która jednak czuła w głębi serca wyrzuty sumienia za tak naganne postępowanie, za zatajenie czegoś tak ważnego przed ojcem Krzysztofem, ale widocznie była-to już noc podstępu, zamieszania i fałszu.
— Po tém wszystkiém — mówił daléj zakonnik — sami zapewne przyznacie, iż ta okolica nie jest już dla was miejscem bezpieczném. Kraj-to wasz rodzinny, tu przyszliście na świat, żyjąc w nim nikomu nie uczyniliście krzywdy, lecz Bóg każę wam go opuścić. Jest-to próba, którą na was zsyła. Dzieci drogie, znieście ją z chrześcijańską pokorą, bez szemrania, bez żalu, bez nienawiści, a wierzcie mi, iż przyjdzie dzień, w którym będziecie się cieszyć z tego, co was dziś spotyka. Ja obmyśliłem już dla was tymczasowe schronienie. Mam nadzieję, iż wkrótce będziecie mogli spokojnie do waszéj wioski powrocie, w każdym razie, Bóg ciężką tę próbę na wasz pożytek obróci, a ja będę wszelkich starań dokładał, aby stać się godnym owéj wielkiéj łaski, któréj Pan daje mi dowód, wybierając mnie nędznego robaka za narzędzie swego miłosierdzia nad wami. Wyrzekł zwracając się do kobiet — udajcie się do ***. Tam nie może już wam grozić żadne niebezpieczeństwo, a jednocześnie będziecie w niezbyt wielkiém oddaleniu od waszéj wioski. Skoro przybędziecie do ***, idźcie prosto do klasztoru kapucynów, powiedźcie, że chcecie się widziéć z ojcem gwardyanem, oddajcie mu ten list: człowiek ten będzie dla was drugim ojcem Krzysztofem. A ty Renzo, ty także musisz teraz ucie-