Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/156

Ta strona została przepisana.

klasztoru, w którym się wychowała. Rok już upłynął od chwili, gdy prośba podaną została, i Giertrudą otrzymała zawiadomienie, że wkrótce klasztor opuści i powróci do rodzicielskiego domu, aby w nim ów miesiąc przepędzić i poczynić wszystkie kroki potrzebne do dalszego postępu i zakończenia sprawy, którą już napisaniem prośby rozpoczęła. Książę i reszta rodziny zdawali się uważać całą tę rzecz za tak pewną, jak gdyby już spełnioną została, lecz Giertruda wcale odmienne zamiary ukrywała w swéj główce i zamiast zaciągać nowe zobowiązania, przemyśliwała tylko nad tém, w jaki sposób dałoby się najskuteczniéj i ów pierwszy krok unieważnić. W tak ciężkiém strapieniu postanowiła opowiedziéć o wszystkiém jednéj ze swych towarzyszek, najbardziéj odważnéj, rezolutnéj dziewczynie, która gotowa była zawsze pospieszyć z radą dobrą i stanowczą. Otóż ta towarzyszka namówiła Giertrudę, aby listownie zawiadomiła ojca o swém nowém postanowieniu, na odwagę bowiem powiedzenia mu prosto w oczy: nie chcę, biedaczka nie zdobyłaby się nigdy. A ponieważ rady bezinteresowne na tym naszym świecie bardzo się rzadko zdarzają, więc i doradczyni Giertrudy zapłatę za nią sama sobie wymierzyła, nie oszczędzając niebogi i żartując w sposób boleśny z jéj nierozsądnego i bezmyślnego kroku. Treść owego listu układało wspólnie cztery, czy też pięć, przypuszczonych do tajemnicy, towarzyszek, potem Giertrudą przepisała go skrycie i został przesłany za pomocą bardzo sprytnie obmyślanego sposobu. Giertrudą z wielkim niepokojem oczekiwała na odpowiedź, która wszakże nie nadeszła. Tylko w dni kilka po owym wypadku, przełożona przywoławszy ją do swéj celi, z wyrazem tajemniczości i zmartwienia objawiła, iż książę jest na nią mocno zagniewany, że widocznie musiała jakąś wielką winę popełnić i dała jednocześnie do zrozumienia, iż byle tylko w przyszłości chciała błąd swój naprawić, to może miéć nadzieję, że ojciec jéj wszystko to puści w niepamięć. Nieszczęśliwa dziewczyna zrozumiała i nie śmiała pytać o więcéj.
Nadszedł wreszcie ów dzień oczekiwany z takiém upragnieniem i z taką trwogą zarazem. Chociaż Giertrudą wiedziała dobrze, że idzie na walkę, jednak opuszczenie klasztoru, w którego murach przez całe osiem lat była zamkniętą, szybka jazda w powozie, napawanie się widokiem pięknéj okolicy i powrót do rodzinnego domu, wszystko to razem napełniło ją niewymowną radością. Co zaś do walki, to już biedaczka, z pomocą swéj doradczyni obmyśliła wszystko i ułożyła cały plan postępowania. Albo zechcą mnie zmusić — myślała sobie — a ja będę niezłomną; będę pokorną, uległą, cichą, lecz nie zgodzę się za nic, przecież chodzi o to tylko, aby po raz wtóry nie powiedzićé: tak, a ja tego nie powiem. Albo