Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/163

Ta strona została przepisana.

pędu własnego serca. Powiedziała mi przed chwilą, że chce, dała mi do zrozumienia, że życzy... — w tej chwili Giertrudą podniosła na ojca wzrok błagalny i przerażony, jakby go chciała prosić, aby przerwał swą mowę, lecz on, udając, że tego nie widzi, dokończył: — że życzy sobie wstąpić do klasztoru.
— Wybornie 1 doskonale! kochana Giertrudą! — zawołali jednocześnie matka i syn i zaczęli ściskać nieszczęśliwą ofiarę, która łzami odpowiedziała na ich pieszczoty. Łzy te przyjęto za objaw radości i skruchy. Następnie książę zaczął tłomaczyć obecnym, jak ma zamiar postąpić, aby przyszłość córki uczynić prawdziwie szczęśliwą i świetną. Mówił wiele o tém, że Giertrudą zajmie odrazu pierwsze miejsce w klasztorze i w całéj okolicy, że będzie niby księżną udzielną, że stanie się przedstawicielką świetnego rodu w zakonie, że skoro tylko dojdzie do lat, w których będzie już mogła zostać przełożoną, zaraz ją wyniosą na najwyższą godność, wreszcie, że on jéj zaręcza, iż nim to nastąpi, pozornie tylko będzie czyjéjś władzy poddaną. W czasie téj przemowy księcia, księżna i młode książątko nie szczędzili jéj pieszczot i nie mogli się dość nachwalić jéj postanowienia. Giertrudzie zdawało się, że ją sen jakiś ciężki przygniata.
— Wypada jeszcze oznaczyć dzień, w którym mamy się udać do Monzy, aby prosić przełożoną o przyjęcie ciebie do klasztoru — powiedział książę. — O, jakże się ucieszy! Już ja wam za to ręczę, iż wszystkie zakonnice będą umiały ocenić ów wielki zaszczyt, który im czyni Giertrudą... Ale... dlaczegobyśmy dziś jeszcze nie mieli pojechać? Giertrudzie niezawodnie miło będzie odetchnąć świeżém, wiejskiém powietrzem?
— Możemy i dziś pojechać! — rzekła księżna.
— Dobrze więc — zawołał młody książę — każę zaraz konie zaprządz.
— Ale... — wyszeptała nieśmiało Giertrudą.

~~ Czekaj, czekaj — rzekł książę do syna — niech ona sama to rozstrzygnje Może dzisiaj nie jesteś usposobioną do wyjścia z domu, Giertrudo? Powiedz, czy mamy dziś jechać, czy jutro?.
— Jutro słabym głosem odpowiedziała Gietruda, któréj się zdawało, że wygrywając na czasie potrafi jeszcze los swój odmienić.
— Jutro — rzekł uroczyście książę — tak postanowiła, A ja tymczasem udam się zaraz do wikaryusza zakonnic, aby pomowić o dniu, w którym może się odbyć badanie.
Jak powiedział, tak téż i uczynił, udał się naprawdę osobiście do wikaryusza (co było dowodem niemałéj łaskawości) i prosił go, aby