chodniami na spotkanie księżnéj objawiła, że wiele się gości zebrało. Wieść już się po mieście rozeszła, a krewni i znajomi śpieszyli do pałacu, aby poznać Giertrudę i złożyć jéj swoje życzenia i pozdrowienia. Otoczyli ją wkoło, każdy chciał z nią rozmawiać, stała się królową zebrania, pieszczoszkiem i dodajmy ofiarą wszystkich. Z rąk ją sobie niemal wydzierano; ten prosił, aby nie zapomniała mu przysłać słynnych łakoci, które tak wybornie umiały mniszki przyrządzać, ta zapowiadała, że w klasztorze będzie ją często odwiedzać, ktoś inny znów mówił o pewnéj zakonnicy, swojéj ciotce, lub siostrzenicy; inny o miłym klimacie Monzy, inny jeszcze rozwodził się nad owém świetném stanowiskiem, które tam będzie zajmować Giertrudą. Ci zaś, którzy dotychczas nie mogli jeszcze zbliżyć się do niéj, z niecierpliwością wyczekiwali, aż na nich przyjdzie koléj złożenia jéj powinszowań. Późno w nocy goście zaczęli się rozchodzić, wkrótce nikt już nie pozostał w sali i Giertrudą znalazła się tylko w towarzystwie rodziców i brata.
— Nareszcie — rzekł książę — mogłem zakosztować owéj błogiéj pociechy, którą sprawia ojcu widok jego dziecka, odbierającego należne mu hołdy. Trzeba jednak przyznać, że i Giertrudą postępowaniem swém umiała odpowiedzieć im godnie i dawała dowód oczywisty, iż wszędzie i zawsze potrafi być pierwszą i podtrzymać świetność swego rodu.
Zjedzono wieczerzę z pośpiechem, aby zaraz udać się na spoczynek, gdyż nazajutrz trzeba było wstać wcześniéj, niż zwykle dla uskutecznienia w rannych jeszcze godzinach wycieczki do Monzy.
Giertrudą smutna, znękana i rozdrażniona, choć zresztą upojona wszystkiemi temi hołdami, których się dziś stała przedmiotem, przypomniała sobie w téj chwili owe katusze, które znosić musiała od téj nienawistnej służącéj, od swego więziennego stróża, a widząc ojca tak gotowego zadowolnić każde jéj życzenie, oprócz jednego tylko, postanowiła z tego skorzystać i zaspokoić chociaż jedno z tych pragnień, które ją dręczyły. Okazała więc dla owéj kobiety wstręt niezmierny i przed rodzicami zaczęła się użalać na jéj niecne postępowanie.
— Jakto! — zawołał książę — ona śmiała ci uchybić? Jutro, jutro ja sam z nią się rozprawię i nauczę ją rozumu! O, niegodziwa!. Śmiała zapomniéć o tém, kim ona jest, a kim ty jesteś! Lecz przedewszystkiém, córka, z któréj ja jestem zadowolony, nie powinna widziéć dokoła siebie osób, których nie znosi. — I domawiając tych słów kazał przywołać inną kobietę i ją na pokojową swéj córki przeznaczył. Giertrudą tymczasem, napawając się ową zaspokojoną zemstą, dziwiła się jednak, iż przyjemność z powodu jéj osią-
Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/165
Ta strona została przepisana.