truda wkrótce będzie mogła korzystać, ile jéj się tylko podoba, z szanownego towarzystwa wielebnych matek, lecz dziś nie możemy już dłużéj nadużywać ich dobroci i gościnności. — Po tych wyrazach pożegnał zakonnice grzecznym ukłonem i skierował się ku wyjściu, rodzina poszła za nim; zamieniono zwykłe oświadczenie szacunku i życzliwości i — powóz ruszył.
W drodze Giertrudą żadnego prawie udziału w rozmowie nie brała. Przerażona tém, co uczyniła przed chwilą, przejęta wstydem na myśl, że tak łatwo uległa przemocy, oburzona na innych i na samę siebie, w milczeniu, z goryczą rozważała swe postępowanie, pytała, ile jeszcze ma chwil przed sobą, w których-by mogła powiedziéć: nie chcę; i słabo i chwiejnie obiecywała sobie, że w téj a téj okoliczności, w tym a tym wypadku zerwie wszystkie dotychczasowe przyrzeczenia i okaże daleko więcej siły i mocy. Z temwszystkiém nie opuścił jéj dotąd ów strach, który uczuła na widok groźnego wyrazu na twarzy ojca, tak, iż teraz, gdy, spoglądając nań nieśmiało, mogła, się przekonać, że już i cień nawet owego gniewu na obliczu księcia nim pozostał, gdy przeciwnie dostrzegła na niém widoczne zadowolenie z jej postępowania, wydało jéj się to rzeczą niezmiernie miłą i na chwilę uczuła nawet niemałą przyjemność z tego powodu.
Zaraz po przyjeździe trzeba było się przebrać i poprawić uczesanie głowy, potém podano obiad, po obiedzie przyszło kilku krewnych, daléj nadszedł czas zwykłej przechadzki, wieczorem goście, po rozejściu się gości wieczerza. Pod koniec wieczerzy książę nową sprawę na plac wytoczył, a mianowicie wybór matki chrzestnéj. Tak się zwała wówczas osoba, która, uproszona przez rodziców przyszłéj zakonnicy, stawała się jéj opiekunką i towarzyszyła jéj wszędzie przez cały ów przeciąg czasu, który upływał od podania prośby, aż do chwili wstąpienia do klasztoru. Czas ten bywał zwykle poświęcony na zwiedzanie kościołów, gmachów publicznych, zbiorów osobliwości, wspaniałych pałaców, słynnych willi, na odwiedzanie znajomych, na przyjmowanie wizyt, na zabawy i rozrywki; słowem na poznanie rzeczy najbardziéj pięknych i ponętnych. Zwyczaj ten istniał dlatego, aby młode osoby przed dopełnieniem uroczystego ślubu mogły poznać dokładnie to wszystko, czego się wyrzekają nazawsze. — Wypada pomyśléć o matce chrzestnéj — powiedział książę — gdyż jutro przyjdzie wikaryusz zakonnic, spełnić formalności badania, a zaraz potém będzie uczynione przedstawienie o Giertrudzie do kapituły, aby zakonnice mogły przyjąć ją do swego grona. — Mówiąc to zwrócił się do księżnej, a ta, sądząc, że chce, aby dała odpowiedź, rzekła: — można byłoby.. — Lecz książę nie pozwolił jéj dokończyć: — Nie, nie, moja kochana, prze-
Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/170
Ta strona została przepisana.