Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/175

Ta strona została przepisana.

który jakby przypadkiem znalazł się na jego drodze. I jemu również wikaryusz nie omieszkał objawić radości, którą, mu sprawiło niezłomne postanowienie i świętobliwe usposobienie jego córki. Książę, który przez cały ten czas był dręczony wielkim niepokojem, odetchnął swobodniéj na taką wiadomość i zapominając o zwykłéj powadze pobiegł do Giertrudy, aby ją obsypać pieszczotami, pochwałami, obietnicami. Radość jego była wielką i miłość, którą w téj chwili okazywał córce, również zupełnie prawie była szczerą, tak bowiem jest już stworzony ów dziwny zlepek, owa zagadkowa mieszanina, która się ludzkiém sercem nazywa.
Nie pójdziemy za Giertrudą w ów wir zabaw i rozrywek, który teraz ją porwał. Nie będziemy również opisywać ze wszelkiemi szczegółami uczuć, które w ciągu całego tego czasu jéj duszą miotały: byłaby-to opowieść bolesna, lecz zanadto jednostajna, za bardzo podobna do tego, o czém jużeśmy pierwéj mówili. Piękność miejscowości i gmachów zwiedzanych, różnorodność widzianych rzeczy, owa przyjemność, którą jéj sprawiało jeżdżenie niemal przez dzień cały w otwartym powozie, owo napawanie się świeżém powietrzem; wszystko to bardzijé jeszcze czyniło nieznośną myśl o murach klasztornych, do których ją wkrótce zawiozą, aby już nigdy, nigdy z nich nie wyszła. Stokroć boleśniejsze jeszcze były wrażenia, których doznawała na ucztach i zabawach wieczornych. Widok młodych mężatek i narzeczonych napełniał zazdrością i niesłychaną goryczą; o! jakże wielkiém było okrucieństwem nazywać ją również panną młodą! Nieraz spotykała osoby, na które patrząc zdawało jéj się, że gdyby tylko one mogły ją nazwać tém mianem, byłoby-to szczytem ziemskiéj szczęśliwości. Czasami przepych pałaców, blask strojów, ruch i gwar świetnego tłumu upajał ją tak dalece, tak silnie podniecał jéj pragnienie przyjęcia udziału w owém radosném życiu, że przyrzekała sobie zerwać wszystkie pęta, znieść mężnie najsroższe katusze, byle tylko nie wracać do klasztoru, byle nie zagrzebać się żywcem w jego chłodnéj pomroce. Lecz wszystkie te postanowienia pierzchały przy głębszém zastanowieniu się nad trudnością ich wykonania, przy samem nawet spojrzeniu na twarz groźną, rodzica. Czasami również myśl, że będzie musiała porzucić na wieki cały ten świat pełny tak wielkich rozkoszy, zatruwała przyjemność chwili obecnéj, i nie pozwalała nią się napawać; wówczas Giertrudę można było porównać do owego spragnionego chorego, który patrzy z naj wyższém rozdrażnieniem i niemal odtrąca od siebie tę jednę-jedyną łyżkę wody, którą mu lekarz wypić pozwala. Tymczasem wikaryusz zakonnic wydał już potrzebne świadectwo, a w ślad za niém nadeszło pozwolenie na zebranie się kapituły, mającéj stanowić o przyjęciu Giertrudy do zakonu. Na-