Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/177

Ta strona została przepisana.

siebie o brak odwagi, innych o podstęp i przemoc i dręczyła się strasznie. Ubóstwiała jednocześnie i opłakiwała swą piękność, ubolewała nad młodością, która miała upłynąć i zwiędnąć przedwcześnie w powolnéj męczarni, i w pewnych chwilach zazdrościła każdéj kobiecie, choćby najuboższéj, choćby najmniéj godnéj zazdrości, która będąc młodą i piękną mogła z tych darów korzystać.
Widok owych zakonnic, które się przyczyniły do jéj zguby, stał się dla niéj nieznośnym. Przypominała sobie wszystkie ich zabiegi, wszystkie środki, których używały, aby ją w swe sieci uwikłać i teraz płaciła im za nie pogardą, wstrętem, wyniosłem obejściem się, a nieraz i jawnemi wyrzutami. Zakonnice najczęściéj musiały to znosić w milczeniu, bo książę, chociaż sam dręczył córkę wówczas, kiedy trzeba było ją zmusić do wstąpienia do klasztoru, teraz, po dopięciu swego celu nie tak łatwo pozwoliłby na to, aby ktoś w czemkolwiek śmiał się sprzeciwiać woli jego dziecka, a jedna skarga, jeden chociażby wyraz nieukontentowania z ust Giertrudy mógłby dać powód do utracenia jego łaski i do zmienienia go z gorliwego opiekuna w zaciętego wroga zakonu. Zdawałoby się, iż Giertrudą powinna uczuwać pewien pociąg do tych zakonnic, które nie brały udziału w intrydze i które pomimo, że pierwéj nie pragnęły miéć jéj za towarzyszkę, teraz wszakże okazywały jéj szczerą życzliwość. Zdawałoby się, że ich twarze pogodne, ich oddanie się nabożeństwu i pracy mogły jéj posłużyć za dowód, że i w klasztorze nie tylko żyć można, ale nawet czuć się zupełnie zadowoloną, lecz i one również, chociaż z przyczyn odmiennych, były jéj nienawistne. Ich błogi spokój, ich pobożność były, jakby naganą jéj rozdrażnienia i dziwnego postępowania, to téż nie omieszkała nigdy skorzystać z każdéj nadarzającéj się sposobności, aby szydzić z nich jako z dewotek i hipokrytek. Możeby dla nich zmniejszyła się jéj niechęć, gdyby mogła odgadnąć, że te kilka czarnych gałek, które wraz z białemi, rozstrzygającemi o jéj losie, znaleziono w urnie, właśnie pochodziły od nich.
Czasami zdawało jéj się, iż pewną pociechę i ulgę przynosi jéj prawo rozkazywania, otaczające ją hołdy i pochlebstwa, odwiedziny licznych znajomych i krewnych, z któremi rozmawiała w parlatoryum, możność rozciągania swéj wszechwładnéj opieki nad temi, którzy ją o nią prosili, i wreszcie ów tytuł pani, który ją od reszty zakonnic wyróżniał; lecz jakże błaha była ta pociecha! Serce, nie mogąc się nią zadowolnić, pragnęłoby czasem połączyć z nią inną jeszcze pociechę, tę, którą tylko wiara dać może, lecz podobnie, jak rozbitek, aby uczepić się deski zbawienia, która go na brzeg poniesie, powinien najprzód wypuścić ze ściśniętéj pięści wątły porost morski, którego się uchwycił powodowany instynktem rozpaczy,