tłomaczyć, dlatego wziąłeś mię w tak dziwną opiekę, skąd ten ton kaznodziejski, zdaje mi się, iż masz ochotę ze mnie żartować? Skądże ci się przywidziało naprzykład, że ów sędzia, że ów osioł uparty ma koniecznie być porządnym człowiekiem i dbać o pełnienie swych obowiązków?
— Wiesz co, kuzynie — odrzekł, patrząc nań ze zdziwieniem, hrabia Attilio — wiesz, że gotów byłbym myśléć, żeś trochę stchórzył? Jakto, więc bierzesz na seryo to, com o sędzi powiedział?
— A sam przecie mówiłeś przed chwilą, że i o nim trzeba pamiętać.
— Mówiłem, to prawda, a kiedy chodzi o coś ważnego, to potrafię dowieść, że nie jestem dzieciakiem. Wiesz-że ty, com nawet gotów zrobić dla ciebie? Oto jestem człowiekiem zdolnym złożyć wizytę panu sędziemu. A! miłym mu będzie ten zaszczyt, jak sądzisz? I na to nawet mógłbym się zdobyć, aby wciągu półgodziny pozwolić mu gadać o księciu-hrabi, o naszym kasztelanie z Lecco i zgadzać się z jego mądrém zdaniem zawsze i we wszystkiém, choćby nawet miał pleść takie niesłychane brednie, jak u ciebie w czasie obiadu. Mogę potém coś niby od niechcenia napomknąć o hrabi moim stryju, który zasiada w Tajnéj Radzie, a wiesz-że ty, jakie wrażenie podobne słówka wywierają na uszy sędziego? Rzecz to pewna, iż jemu może być potrzebniejszą nasza protekcya, niż tobie jego pobłażliwość. Pójdę, pójdę do niego koniecznie i zobaczysz, jak go potrafię usposobić dla ciebie.
Po téj rozmowie i kilku innych bardzo do niej podobnych, hrabia Attilio wyszedł z zameczku, udając się na polowanie, a don Rodrigo w domu pozostał, czekając niecierpliwie na powrót Griza. Zjawił on się wreszcie, już przed samym obiadem, aby panu złożyć swe sprawozdanie.
Noc ubiegła była pełną tak wielkiego zamięszania i zgiełku, zniknięcie naraz trzech osób z jednéj. małéj wioski, wypadkiem tak niezwyczajnym, że dochodzenie ich śladów przez ludzi, życzących przyjść im z pomocą i przez innych, których do tego głównie popychała ciekawość, było rzeczą nieuniknioną; to też szukano pilnie i na wszystkie strony. Oprócz tego, tych, co albo sami na własne oczy widzieli, albo też czegoś się od innych podowiadywali, była liczba za wielka, aby się wszyscy mieli zgodzić na zachowywanie milczenia. Każdym razem, gdy Perpetua ukazywała się na progu plebanii, natychmiast otaczała ją gromadka ciekawych, wypytując, co to byli za jedni ci ludzie, którzy dziś w nocy tak nastraszyli proboszcza? a Perpetua, przypominając sobie wszystkie okoliczności owego wypadku i dochodząc wreszcie do przekonania, że ją
Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/187
Ta strona została przepisana.