i zaiskrzonemi oczyma powlekły po ulicach Medyolanu; a w końcu gdy już się dobrze zmęczyły, wrzuciły go, nie wiem już dokąd. O! gdybyż to mógł przewidzieć ów Andrzej Biffi, który go rzeźbił!
Z placu de’ Mercanti przez ów drugi łuk, który większa część mych czytelników także znać musi, lud wcisnął się w ulicę de’ Fustagnai, a następnie zalał placyk Cordusio. Każdy, wstępując nań, zwracał zaraz oczy na owę piekarnię; lecz zamiast tłumu przyjaciół, których się tu zastać spodziewał, widział tylko małą garstkę ludzi, jakby nie pewnych, co mają począć; sklep był zamknięty, a w oknach ukazywały się jakieś postacie dobrze uzbrojone i gotowe widocznie do odpierania szturmu. Na ten widok jedni się dziwili, inni klęli, lub śmieli się na głos; ten i ów zwrócił się napowrót, aby zawiadomić tych, co nadciągali; tu, ktoś się zatrzymał, rozmyślając nad tém, czy nie lepiéj do domu powrócić; tam ktoś inny radził rozejść się wszystkim, a jeszcze inny wołał odważnie: — naprzód, naprzód! — Wszyscy cisnęli się, popychali; każdy się pytał, każdy się radził; powstało jakieś falowanie, chwianie się, zamęt. Wtém, jakiś nędznik zawołał w tłumie: — wszak tu w pobliżu znajduje się dom wikaryusza prowizyi: — chodźmy sprawiedliwość wymierzyć! — Słowa te lud przyjął tak, jakby mu tylko przypomniały o tém, co już dawno postanowił wykonać. — Do wikaryusza! do wikaryusza! — rozległ się jeden wielki okrzyk i wszyscy rzucili się w stronę, gdzie się znajdował ów dom, w tak złą godzinę wymieniony.
Nieszczęśliwy wikaryusz prowizyi, z miną kwaśną i niezadowoloną, przetrawiał właśnie obiad spożyty bez apetytu i świeżego chleba i z pewnym niepokojem rozmyślał nad tém, jak się skończy cała ta burza, nie przeczuwając nawet, że już nad jego głową zawisła. Jakiś poczciwy człowiek, wyprzedziwszy tłum, przybiegł go zawiadomić o tém co mu grozi. Służba, która usłyszawszy wrzawę daleką cała się skupiła na progu domu patrząc ze strachem w stronę, z któréj dochodziła, pierwsza dowiaduje się od owego poczciwego gońca o téj arcy-smutnéj nowinie. W czasie gdy słucha jéj z całą uwagą, już się ukazują przednie straże: prędzéj, prędzéj do pana! lecz w chwili kiedy pan już wie o wszystkiém i chce uciekać, inny goniec oznajmia, że ucieczka jest niemożebną. Zaledwie tyle